Rola orzecznictwa w polskim systemie prawnym

paragrafW dobie internetu dostęp do orzecznictwa jest powszechny. Co do tego nie ma żadnych wątpliwości. Każdy może wrzucić w Google dowolną frazę i przy odrobinie szczęścia znajdzie z pozoru tożsamy wyrok sądu z identycznym stanem faktycznym i prawnym. Niestety to tylko pozory.

W zasadzie cały wywód można zawrzeć w jednym zdaniu: Polska to nie Stany Zjednoczone, czy Wielka Brytania. Ale żeby zrozumieć różnicę trzeba poznać trochę teorii. Postaramy się ograniczyć z teorią do minimum. Podstawa różnica sprowadza się do tego, że w USA czy Wielkiej Brytanii obowiązuje system prawa common law, czyli precedensowy. Natomiast w Polsce obowiązuje system prawa kontynentalnego, gdzie nie obowiązują precedensy.

Czym zatem jest precedens ? Odpowiedź można sprowadzić do stwierdzenia, że to jest taki wyrok, który przesądza w tożsamej sprawie o jej wyniku. W praktyce sprowadza się to absurdu, gdzie rolą adwokata jest znalezienie takiego wyroku, który zapewniłby zwycięstwo poprzez powołanie się na zapadłe (czasami dawno temu) rozstrzygnięcie. No dobrze, ale tak jak napisaliśmy, w Polsce mamy zupełnie inny system. W Polsce sądy są niezależne a sędziowie niezawiśli. Niezawisłość sędziowska sprowadza się do tego stopnia, że w tej samej sprawie, np. o odszkodowanie za służebność przesyłu, za jeden miesiąc służebności proces może skończyć się wygraną a za drugi miesiąc (o ile roszczenie było rozłożone na dwa procesy) inny skład orzekający może wydać niekorzystne rozstrzygnięcie.

Z powyższych względów coraz częściej mówi się o zbliżeniu się systemów prawa z tendencją do przesilenia w kierunku systemu precedensowego. W zasadzie dochodzimy do istoty rzeczy: mamy do czynienia z przełomem, kiedy to tendencja przybiera postać czegoś co przypomina prawniczy boks albo raczej prawnicza szermierkę. W chwili obecnej w pismach przedprocesowych w postępowaniu przed zakładem ubezpieczeń a w szczególności w postępowaniu sądowym strony przerzucają się nawzajem orzeczeniami sądowymi. Na każde orzeczenie kładzione są dwa inne, w których skład orzekający miał zupełnie inny pogląd. Pytanie brzmi, czy nie oddalamy się od ideału, za który w opisywanej sytuacji uważa się system common law? Problem jest ciekawy, bo przecież w USA jeden wyrok kończy sprawy tożsame, tam nie kładzie się na jeden dwa. Oczywiście niektórzy twierdzą, że to wynik systemów informacji prawnej, internetu i powszechnego obiegu informacji. Kiedyś dotarcie do wyroku Sądu Najwyższego było nie lada wyzwaniem… teraz to dwa kliknięcia.

Zostaje jeszcze jedna kwestia do omówienia, otóż w Polsce wyroki sądów nie są źródłem prawa. Sądy są niezależne. I nic nie jest pewne.

Dodaj komentarz